mercoledì 30 settembre 2015

Wrzesien na Debowej






Wrocilismy z wakacji i wplatalismy sie w wir codziennosci. Jest baaardzo intensywnie. Tak intensywnie, ze kolokwialnie mowiac, nawet nie wiem w co rece wlozyc. Nie narzekam. Dlatego tez takie opoznienie w prowadzeniu bloga, za ktore wszystkich przepraszam.
Corka poszla do pierwszej klasy. Do PIERWSZEJ klasy! Jak ten czas leci! Jesli moge powiedziec cos od siebie, to uwazam, ze posylanie szesciolatkow do szkoly wcale mi sie nie podoba- szkoda troche ich zabawy i beztroski. Usadzone w lawkach szkolnych traca rok dziecinstwa- w koncu na nauke beda mialy jeszcze dlugie lata (ale to taka moja osobista dygresja). Najwazniejsze, ze ona jest zadowolona.


W tym roku w szkole obowazuja dla dziewczynek bialusie fartuszki. Chlopcy, a raczej ich mamy, wygrywaja. Maja nosic granatowe. Bede miala co prac ;) .
Oprocz calotygoniowej szkoly wloskiej Sofia zaczela cotygodniowa szkole polska, ktora znajduje sie w centrum Rzymu. Zajecia odbywaja sie co sobote i trwaja trzy godziny. Niby nie duzo, ale caly wybior i dojazd zabieraja sporo czasu. Ciesze sie jednak, ze juz niedlugo sama zacznie sobie czytac Karolcie czy Akademie Pana Kleksa. Mysle, ze warte jest to zachodu, nawet jesli wymaga to od nas wiele poswiecenia.



Rozpoczecie roku szkolnego w polskiej szkole stworzylo wspaniala okazje do spaceru po Wiecznym Miescie. Jeszcze nie jesiennym, ale skapanym w cieplym sloncu. Pizza ( niedaleko Piazza Venezia jest wspaniala pizzeria, ktora zdobyla nagrode Trip Advisor- szczerze polecam, zwlaszcza, ze cene sa przystepne jak na Rzym), rozesmiane dzieciaki, cieple pachnace jeszcze latem powietrze- to to, czego mi bylo trzeba.


 


 

W domu wnetrzarsko niewiele sie dzieje. Na Waszych blogach widze juz pekate dynie, jesienne dekoracje... a mi jeszcze lato w duszy gra! Poki jest cieplo nie poddaje sie jesiennej atmosferze. Dlatego tez powstal kolejny wianek. Tym razem marynistyczny, wykonany z drewienek znalezionych na plazy podczas wrzesniowych wakacji:


 


Zazolcilo sie troszke w kuchni. Kwiaty cukini, nie tylko sa smaczne ale rowniez wspaniale nadaja sie do dekoracji domu. Uwielbiam je nadziewane mozzarella i filetem anchois, otoczone ciastem piwnym i smazone na goracym oleju. Sprobujcie same jaki to rarytas.









Podczas weekendu bylismy na malym spacerze po okolicznych lakach i lasach. Po niedawym deszczu pokazaly sie kurki, prawdziwki, golabki... Byl polski sos z kwasna smietana i ziemniakami, byly penne z kurkami i prawdziwki smazone w panierce...A Wy lubicie grzybobranie? Jak najchetniej przygotowujecie grzyby?




Nasz warzywny ogrodek daje nam tez ostatnio duzo satysfakcji. Sa jeszcze baklazany, fasolka szparagowa, pomidory, papryka... Nic tylko jesc ;)



Ogrod natomiast nie daje sie jesieni. Kwitna jeszcze oleandry, rozmaryn ugina sie od kwiecia, a wokol slychac bzyczenie pszczol sasiada, ktory robi najpyszniejszy miod na swiecie.


Czerwienia sie owoce ozdobnych granatow, zywoplot ugina sie od pomaranczowych jagodek, a krzew mirtu juz niedlugo gotowy bedzie do zbiorow i sporzadzenia nalewki na chlodne zimowe wieczory.




Piekne sa rowniez wrzesniowe poranki. Oplecione mgla i babim latem. Szczegolnie milo jest byc obudzona przez stado owiec wypasajacych na lace. Kiedy otwieram okiennice, ciche pobekiwanie, dziesiatki malych dzwoneczkow i odglos skubanej trawy cudownie nastraja mnie na sam poczatek dnia.

 

 

Po powrocie z wakacji czekalo na nas jednak nieprzyjemne wydarzenie. Nasz ulubiony kocur ciezko zachorowal i musielismy poddac go operacji. Smutno nam bylo. Dzieciaki bardzo to przezyly. Sebastian przeplakal pol dnia kiedy odwiezlismy kota do kliniki. Jest juz z nami. Zdrowieje. Szybko przyzwyczail sie do zamkniecia w domu, korzystania z toalety itp (zwykle byl na dworze).

 Najwiecej czasu spedza z dziecmi. Sofia udostepnila mu nawet lozeczko dla lalek :). Ale wiadomo,  koty chodza wlasnymi sciezkami. Do spania upodobal sobie klawiature komputera ;) a Swinka Peppa stala sie jego ulubiona kreskowka ;)



Kot w domu, czy jakiekolwiek inne zwierze, zwlaszcza chore, to duzy obowiazek. Leki, zastrzyki, czyszczenie blizny....To tak, jakby sie mialo male dziecko. .. Teraz mam ich troje w domu :)

Zegnam Was juz dzisiaj serdecznie. Mam nadzieje, ze przyszle dni beda troche powolniejsze, spokojniejsze...choc wcale sie na to nie zapowiada.
Pozdrawiam 
Mada.

domenica 13 settembre 2015

Wrocilismy!




 Wakacje oficjalnie zakonczone :( wrocilismy wczoraj z cudownej i pelnej slonca Calabrii...eh... W tym roku jakos szczegolnie zal nam bylo rozstawac sie z goracym piaskiem, przezroczystym morzem i letnimi jeszcze promeniami slonca. Az sie lezka w oku zakrecila.
Po siedmiogodzinnej podrozy zastalismy jesienne powietrze, jeszcze nie zimne, ale zapraszajace do narzucenia na siebie czegos cieplejszego. 700 km a taka roznica! Ale wiecie co? Za kazdym razem kiedy wracamy do domu po wakacyjnych wyprawach, przekroczeniu progu towarzysza nam bardzo pozytywne emocje. Dom. Jak dobrze, ze jest...
Dzisiaj leje, wieje. Okrylam sie polarem, mezus zapodal lampke czerwonego wina z deska serow- ogladam fotki jeszcze zaledwie z wczoraj. Chcialabym sie podzielic z Wami kilkoma z nich. Gotowe? :)



Mieszkalismy w niewielkiej miejscowosci nadmorskiej Caminia. We wrzesniu nie bylo tam prawie nikogo. Cicho, spokojnie... natura, szum fal...Z naszego balkon(ik)u mielismy przepiekny widok na plaze i zatoke.



 Na balkonie, mimo iz nie byl zbyt wielki, spozywalismy posilki. Troche bylo ciasno, ale czego nie robi sie dla pieknej panoramy. Niecodziennie ma sie przeciez taki widok z okna :) Na wakacjach darowalismy sobie piekne naczynia i co za tym idzie zmywanie. Krolowala glownie zastawa z jednorazowych talerzykow ;)





Niedaleko naszej plazy odkrylismy niesamowita jaskinie. Mozna bylo do niej wejsc i wyjsc innym wyjsciem, znajdujac sie tym samym po drugiej stronie zatoki.





Wlasnie tam udalo sie nam zebrac kilka jezy morskich i slimakow przyczepionych do skal ( po polsku nazywaja sie one czaszolki pospolite). Bardzo lubimy owoce morza, zwlaszcza te, ktore mozna jesc na surowo. U jezy jadalne sa jaja samic, ktore moga miec kolor zolty lub czerwony. Slimaki zjada sie w calosci ( w smaku podobne sa do ostryg, ale sa troszke bardziej twarde i gumowate), niektorzy skrapiaja je cytryna.

  
 

W piatek pojechalismy na cotygodniowy targ do Soverato. Cos pieknego! Oprocz czesci z ubraniami, odpustowymi swiecidelkami, zabawkami itp. byla tam czesc z zywnoscia. Przekrzykujacy sie handlarze, zapachy, ktore mieszaly sie ze soba, targujacy sie ludzie- wszystko to nadawalo temu miejscu unikalny klimat.

 
  


 
Zaskoczeniem w tym roku byla ilosc owocow opuncji figowej. Kaktusy rosly doslownie wszedzie i byly na wyciagniecie reki dla wszystkich. Nie ma porownania z owocami kupionymi w sklepie. Te zerwane z rosliny sa o niebo lepsze.


Niezwyklym wydarzeniem, ktorego bylismy swiadkami bylo wesele na plazy.  Wszystkie stoly byly elegancko zastawione, a dekoracje byly w stylu shabby chic.



Po skonczonym obiedzie panstwo mlodzi odplyneli.... rowerem wodnym :)



Namieszalam troche w tym poscie, troche o tym, troche o tamtym, ale wiele mozna byloby opowiadac. Calabria urzekla mnie i tym razem. Wspaniale miejsce, wspaniali ludzie, wspaniale smaki. W skrocie: bylo cudownie! :)
Zostawiam Was jeszcze z kilkoma ujeciami:













Teraz pora wrocic do rzeczywistosci. Od wtorku zaczyna sie rok szkolny. Trzeba znow wejsc w kolowrotek codziennosci.

Wypoczeta i pelna nowych sil pozdrawiam Was serdecznie!
Magda