lunedì 30 novembre 2015

Listopad na Debowej



Uff! Jeszcze zdazylam. Jeszcze listopadowo, jeszcze nie zimowo i nie swiatecznie. Za oknem, mimo iz czuc juz zimne pocalunki wiatru, slonce wysyla do nas cieple usciski. Dzisiaj w Rzymie mozna bylo w samym swetrze chodzic. Jest jesien. Piekna jesien. Nie zlota, nie polska a zielono zolta. Wiekszosc drzew nie gubi tutaj lisci. I dlatego nie ma tutaj tego charakterystycznego zapachu kiedy sie je pali.
Domowy kominek juz gosci cieple ogniste plomyki. Jest milo, przytulnie...gdyby czasu bylo wiecej na kontemplowanie tych jesennych jeszcze chwil, byloby ok. Niestety, nadal doba trwa tylko 24 godziny... a gdybysmy sie zmowily i napisaly do Mikolaja o przedluzenie dnia? Myslicie, ze moze by cos pomogl?
 

Do salonu znow przywedrowal maly stolik, ktory znajdowal sie w sebastianowym pokoiku. KLIK.
Mimo protestu malucha ( "To moje!") udalo mi na nowo postawic go w dawnym miejscu. Pisze w dawnym, gdyz przed narodzinami dzieci stolik stal wlasnie tutaj. Zostal potem przeniesiony, ze wzgledu na bezpieczenstwo i  miejsce na zabawe.



Jestem zmarzluchem i nie ukrywam tego. Jesli nie ma 21stopni w domu zaczynaja sie moje narzekania. Na nic zdaja sie kolejne warswy swetrow (ostatnio mialam ich piec!). Na nic goraca herbata. Pod koc nie ma czasu sie polozyc.. Moj maz kupil mi wiec termofor. Jeszcze go nie uzywalam, ale mam nadzieje, ze podziala :).


Do salonu zrobilam sobie taka mala ramke. Przydal sie sznurek, male drewniane spinacze, pieczatki z literkami, karton, siatka, stara rama i klej. Mala rzecz a cieszy :)


Zrobilam tez wielka bombke i wianek w temacie swiatecznym. Troche srebra, bieli i bezu. To chyba moje ulubione kolory na zblizajaca sie pore roku. Kojarza mi sie ze sniegiem, soplami lodu, zimowa cisza w lesie i dostojnoscia swiat. Kroluja one u mnie od kilku juz sezonow.  Wczesniej stawialam na klasyke. Bylo zloto. Jeszcze wczesniej- czerwien.







Ciesze sie, ze udalo mi sie skrobnac cos jeszcze listopadowo.





 Pozdrawiam Wszystkich serdecznie,
Magda.